Nic nie słyszałem. Biegłem przed siebie czując wrzącą we mnie złość i
żądze mordu. Skakałem przez powalone drzewa rżąc wyzywająco. Zmrużyłem
oczy i uśmiechnąłem się. Mówią, ze nocna powłoka jest dla mnie zła. Tak
też myślałem porankiem. Ah jakże byłem głupi! Przebiegłem przez rzeczkę.
Czy tylko na tyle stać ciebie matko naturo?! Jestem od ciebie
silniejszy. Sam lepiej bym to wszystko uporządkował. Nagle oślepiło mnie
wschodzące słońce. Zatrzymałem się. Powoli cała złość znikła i zagościł
spokój. Odwróciłem się do rzeczki i spojrzałem w taflę wody. Zobaczyłem
łeb czarnego jednorożca. Obrzydliwego jednorożca którym jestem ja.
Odwróciłem się i wolnym krokiem zacząłem iść na przód. Wszystko co
zrobiłem nocą przypominało mi się. Zacząłem przepraszać matkę naturę za
to co wygadywałem. Nagle wpadłem na kogoś.
( Ktoś? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz